Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi miok z miasteczka . Mam przejechane ponad 20000km (15913.58 opisane na bikestats, w tym 2767.60 w terenie) .

Jeżdżę ze śmieszną prędkością 17.58 km/h i się wcale nie chwalę.


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy miok.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Wypadki i awarie

Dystans całkowity:1359.70 km (w terenie 277.20 km; 20.39%)
Czas w ruchu:73:57
Średnia prędkość:17.16 km/h
Maksymalna prędkość:290.00 km/h
Suma podjazdów:1566 m
Suma kalorii:8077 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:50.36 km i 3h 04m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
25.00 km 6.00 km teren
02:01 h 12.40 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 30 m

Rekord pompowania

Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · dodano: 24.08.2010 | Komentarze 0

Zaskoczenie
Po 18 pisze do mnie Piter czy czasem nie wyjdę na rower. Spore zaskoczenie dla mnie:) nie mogłem odmówić. O dziwo był na miejscu spotkania pierwszy ode mnie (tj. nie spóźnił się).

Pompuj, pompuj, pompuj, pompuj
Przez całą drogę pompowałem koło 16-17(?) razy, bo była dziurka której nie chciało mi się łatać. Co kilkanaście minut przerwa, "dmuchanie", jazda aż zaczyna koło pływać na boki.

Pompka, malutka 90g, 7 bar/102 Psi max
W połowie trasy zatrzymujemy się na soczek i jedziemy na "Drogę bez pedałowania™"

Bez...
Bez licznika, bo włożyłem nowo zaplecione koło (1X), zapomniałem magnesu.
Bez lampki tylnej, bo chyba padła całkowicie bateria/elektronika.

Końcówkę, jakieś 3km rower prowadzę, bo nie dało się już nadmuchać, opona ucierpiała, obręcz też się trochę wygięła od jazdy bez powietrza:)



Dane wyjazdu:
6.00 km 1.00 km teren
00:19 h 18.95 km/h:
Maks. pr.:27.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy: m

Po zdjęcia

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · dodano: 10.08.2010 | Komentarze 0

Rowerem nieźle rzuca bez sakw, taki lekki!
Jadę do Radka zgrać jego zdjęcia i dać moje. Ale się nie da, bo komp mu świruje:P nie chciało mi się wierzyć, aż sam nie zobaczyłem.

Licznik z Lidla dziś zawodzi - czujka w tej samej pozycji co zwykle, ale nie chciał działać, dopiero po kilku szturchańcach.
Na dodatek spadł (licznik) dziś ze 3 razy. Słabe to mocowanie...

Dane wyjazdu:
134.00 km 1.00 km teren
06:47 h 19.75 km/h:
Maks. pr.:50.80 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy:456 m

Kiedy kończy się przyjemność z jazdy (3/4)

Czwartek, 5 sierpnia 2010 · dodano: 13.08.2010 | Komentarze 0

Dopiero dziś przekonaliśmy się w jak małym "lesie" spaliśmy - kilkunastometrowy pas drzew we wsi Bartoszowiny.
Na śniadanie jemy "tosty" zrobione na pokrywce podczas gotowania wody.
W pierwszym sklepie kupuję smalec;p czułem że muszę uzupełnić braki z wczoraj i przyda się na dziś.

Zamek Krzyżtopór



Celem dnia są ruiny zamku Krzyżtopór w Ujeździe. Wstęp ulgowy 5zł, a w środku dodatkowo kranik z wodą pitną, niestety nie skorzystałem, co zemściło się pod koniec dnia.

Psy
Przez cały czas dziwiła mnie sprawa psów, były jakby inne, nie gryzły, nie goniły, nie szczekały (no 90%). A mijaliśmy ich sporo.

Wywrotka

Radek wywraca się na prostej drodze:) Dobrze że 'umie upadać' jak to nazwał i nic nie jechało z przeciwka, bo zostałby się placek.
To daje do myślenia, że apteczkę trzeba brać ZAWSZE! Dobrze, że tym razem nie była specjalnie potrzebna, skończyło się na otarciach.

Nawadnianie i odwadnienie
Od pewnego czasu jeżdżę z włączonym samopowtarzającym timerem - ustawionym na 10min, aby kontrolować picie. Niestety mój organizm szybko reaguje na wybryki w równowadze wodnej.
Pod koniec dnia picie się skończyło, zaczęły się nieprzyjemności, znużenie, zmęczenie itp.

Nocleg
Mieliśmy nocować w schronisku, Ola chciała się gdzieś umyć w osłoniętym miejscu, mi i Radkowi wystarczało że mieliśmy wodę i mydło:)
Dojechaliśmy do jakiegoś noclegowiska, ale cena 30zł/osoba nie przemawiała do Radka i prawie chętnie ruszyliśmy w dalszą drogę, by rozbić się koło Wiernej Rzeki.

Musieliśmy zachować ciszę, niedaleko rozpijała się młodzież z koloni.

Mini recenzje
Piasta SRAM S7 - dawała radę, góry wielkie to nie były, ale dla ZDROWEGO człowieka powinna wystarczyć na takich pagórkach.
Torpedo w zastosowaniu turystycznym nie sprawdziło się u mnie - słaba modulacja i operowanie - nie miałem już siły dodatkowo pchać pedałów do tyłu, choć wydaje się to niewymagające!
Cały czas używam tylko przedniego hamulca - Avid SD7, na którego dłuuugo czekałem. Warto było.
Kuchenka na denaturat - brakuje regulacji mocy i możliwości wyłączenia kiedy się chce, np do lekkiego podgrzania.
Lampki Cateye - Japońska robota, nie ma się do czego przyczepić, choć brakowało mi słabszego trybu w przedniej lampce, zdradzała położenie namiotu, który podobno świecił się jak UFO:P Tylna lampka zostawała na noc na dworze, mimo deszczu nic jej nie jest.
Spodnie Accent - Opadają nawet jak ma się lekkie rzeczy, klucze + telefon. Wyraźnie wyblakły, widać po dołączeniu nogawek. Bardzo łatwo się brudzą. Przy pedałowaniu odgłos jak przesypywania ryżu:)
Ręcznik z mikrofibry Jana Niezbędnego - nie sprawdził się w 100%. Owszem ręcznik jest bardzo chłonny i pozwala się całkowicie wytrzeć, ale czas schnięcia jest porównywalny ze zwykłymi ręcznikami (w warunkach polowych) - to ze względu na jego grubość.

Trasa Bartoszowiny -> Malacentów -> Lechów -> Lechówek -> Złota Woda -> Łagów -> Zagościniec -> Piotrów-Kolonia -> Wszachów -> Janczyce -> Stobiec -> Zaldów -> Iwaniska -> Haliszka -> Ujazd -> Haliszka -> Iwaniska -> Wzory -> Skolankowska Wola -> Jastrzębska Wola -> Stara Łagownica -> Stara Zbelutka -> Radostów -> Szumsko -> Szumsko-Kolonia -> Lipiny -> Raków -> Dębno -> Wólka Pokłonna -> Ociesęki -> Niwy -> Daleszyce -> Kranów -> Niestachów -> Suków -> Dyminy -> Kielce -> Sitkówka-Nowiny -> Sitkówka -> Trzcianki -> Wola Murowana -> Bolechowice -> Chęciny -> Korzecko -> Jedlica -> Bocheniec

Dane wyjazdu:
115.42 km 3.00 km teren
06:56 h 16.65 km/h:
Maks. pr.:85.00 km/h
Temperatura:24.0
Podjazdy:775 m

Góry Świętokrzyskie z robotami (2/4)

Środa, 4 sierpnia 2010 · dodano: 10.08.2010 | Komentarze 5

Budzę się znowu o 6:00, tak się zostało od szkoły, a później uczelni:/
Rano śniadanko na kuchence, potem ruszamy do Huty Samsonów.

Samo szycie
Radkowi cały czas urywają się sakwy, dobrze że poprzedniego dnia załatwiłem trochę sznurka w sklepie. Przy pomocy scyzoryka szyję zaczepy. Robota męcząca, bo w szpikulcu nie było oczka żeby przewlec sznurek. Po kilkudziesięciu(!) minutach udaje się.



Huta Samsonów

Zmęczony jestem

Dąb Bartek i obiadek luxus


Po obejściu Bartka idziemy na przeciwną stronę ulicy, pod wiatę. Gotujemy wcześniej zakupiony ryż, oraz zupki (na dwie kuchenki).
Tym sposobem mamy luxusowy, dwudaniowy obiad:)
Ryż z Radkowym dżemem był super.

Podjazdy, zjazdy i jazda


Ta sprawa wyglądała strasznie, przynajmniej dla mnie. Kolana i ciężar (woziłem wszystkim jedzenie i inne dodatkowe klamoty) nie pozwalają mi efektywnie podjeżdżać. Przed każdym podjazdem ja zostaję sam, a Ola z Radkiem mkną do góry.
Często prowadziłem rower.

Zjazdy nie byłyby takie złe, gdyby nie to, że brakowało mi przełożeń w napędzie planetarnym:(

A to nabiło się samo, bez mojego pedałowania

Po płaskim jechało się ok, głównie w cieniu Radka;p


Ola z Radkiem namawiają się jak szybko zostawić mnie w tyle:)

Świętokrzyski Park Narodowy - ucieczka;)
Nie mogłem wytrzymać z nimi jazdy, pod koniec dnia kończy się przyjemność i zaczyna zwykłe tyranie.
Postanawiam oderwać się od mojej grupki i pojechać po swojemu.
Robię zdjęcie mapy i ruszam przed siebie.


Zjeżdżam w głąb Parku Narodowego, bo nie dobrze mi było od asfaltu.

Jak to zwykle bywa ze mną, po wjechaniu 2km w las zgubiłem ścieżkę:)

Było przyjemnie, nie obchodziło mnie że noc spędzę w lesie, ale jednak zdecydowałem się wrócić, bo nie wiedziałem gdzie trafię (bez kompasu).
Wtedy BARDZO, BARDZO, BARDZO żałowałem że nie wziąłem kasku, bo czekał mnie cudowny zjazd po kamyczkach, musiałem ograniczyć się do 25km/h i tak było niebezpiecznie.

Wyjeżdżam z powrotem na asfalt, a zaraz szok:

Oddzielny pas dla rowerów:)


Widok na góry nocą

Dołączam do Oli i Radka, Radek smutny że nie zaliczyliśmy Świętego Krzyża, a ja szczęśliwy:)

Po ciemku jechało się dobrze, głód zwalczyłem super batonikiem z chleba i kabanosa - nie mogę jeść czekolady:( - nie tak kuszące, ale mięsko też dobrze zadziałało.

Do bardzo późna szukamy jakiegoś lasku, Ola chyba prowadzi rower podczas snu, jest tak zmęczona, podobnie ja.

Dane wyjazdu:
42.00 km 11.00 km teren
02:03 h 20.49 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m

Tydzień odpoczynku po wyprawie

Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 · dodano: 02.08.2010 | Komentarze 1

Z Radkiem, standardowa trasa, po tygodniowym odpoczynku po wyprawie.

Gubię magnes licznika, przyczepił się do stojaka rowerowego:)
Radkowi odkręca się znowu jarzemko sztycy
Gubię butelkę wody:/ nieznaleziono

A jutro kolejny wyjazd, tym razem na 4dni.

Skończyłem opis poprzedniej wyprawy, ale "nie mam czasu" go wstawić razem ze zdjęciami:/




Na jutro zapowiada się ciekawie, długo oczekiwany Krzyżtopór i kolejne lajtowanie sprzętu:)

* zamiast multitoola - scyzoryk
* zamiast rowerowego scyzoryka - tylko imbusy 4 i 5mm -> 80g mniej
* lżejszy śpiwór o 400g, Eksplo Sudety Light

Dane wyjazdu:
113.00 km 6.00 km teren
05:54 h 19.15 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:35.0
Podjazdy: m

Wzdłuż granicy niemiecko-polskiej -> Dzień 3

Wtorek, 20 lipca 2010 · dodano: 22.07.2010 | Komentarze 0


Celem dnia trzeciego był Frankfurt nad Odrą. Pogoda dopisała, gorąco, 35st(?).

Stopka;p, wałem wzdłuż Odry

Dobrze się jechało, można się skupić na otoczeniu, a nie patrzeniu pod koła jak u nas.
Mikołaj traci stopkę, znowu mu coś odbiło - postanowił się wdrapać na słup graniczny podpierając się rowerem obciążonym sakwami - stopka złożyła się jak scyzoryk, ale nie w tą stronę co trzeba;p




Frankfurt - fotos machen?
Droga do Frankfurta to długi, 6% zjazd (jadąc z południa). Jadę z baniakiem wody na bagażniku, żeby nie spowodować tragedii musiałem ograniczać prędkość.
We Frankfurcie udaję się do informacji turystycznej, ale pani poleciła mi wziąć stempelek do KOTa z kościoła Mariackiego.


Kościół warto zobaczyć, jest już wyjęty z obiegu. Na stojaku jest jakaś tabliczka informacyjna o robieniu zdjęć, ale nic z niej nie zrozumiałem.
Pan z informacji nic, a nic po angielsku, mimo że nie był stary:), ale na moje pytanie 'fotos machen?' (tylko tyle pamiętałem w tej chwili) coś pogadał, pogadał i chyba pozwolił:)

Z Frankfurtu wjeżdżamy do Słubic, na zakupy do Biedronki. Następnie szukamy noclegu i ryzykujemy jadąc jak najdalej na północ, aż znajdzie się coś odpowiedniego.


Tym razem wzdłuż Odry po naszej stronie, początek jest dobry, kostka, potem zaczyna się zwykła droga terenowa. Straszna. Nierówna. Męcząca. 5-6km katorgi w terenie.
Rozbijamy się za Górzycą na polu. "Kąpiel" w 1L wody, szybka kolacja i spanie. Noc ciepła, śpimy w samych majtkach.
Trasa: Guben -> Neuzelle -> Eisenhüttenstadt -> Lossow -> Frankfurt nad Odrą -> Słubice -> Gorzyca

Dane wyjazdu:
29.50 km 0.00 km teren
01:40 h 17.70 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:21.0
Podjazdy: m

Na uczelnię, awarie

Środa, 28 kwietnia 2010 · dodano: 29.04.2010 | Komentarze 0

Po drodze na uczelnię spada mi łańcuch. Za nic nie mogę go poprawić, bo nie wziąłem klucza płaskiego. Na dodatek zaczyna mnie gonić pies a ja nic nie mogłem zrobić:/

W końcu jak na hulajnodze uciekam mu i pożyczam klucz od przejeżdżającego rowerzysty.
Powrót bez problemów

Dane wyjazdu:
46.45 km 21.20 km teren
03:26 h 13.53 km/h:
Maks. pr.:38.20 km/h
Temperatura:9.0
Podjazdy: 66 m

Na orientację i wrażenia jak zwykle: pułapki, leśniczy(?), woda

Czwartek, 1 kwietnia 2010 · dodano: 01.04.2010 | Komentarze 2

Rano - do serwisu po korbę i po klucz do kontry (brakuje mi cienkich płaskich w narzędziach)

Potem umawiam się z Radkiem na wspólne pedałowanie.
Zamysł taki - jechać na orientację. Ja się jak zwykle grzebę, więc rozpoczynamy pół(torej) godziny później - o 17.xx.
Dostaję mapę i busolę do ręki:)

Początki są ciekawe - wkręca mi się sznurówka w pedała. Radek niedługo zaliczy glebę;p


Radek się opala


Zdejmuję kurtkę bo jest za ciepło (12st), polar wystarcza, minimalnie chłodno.

Sesja nad jeziorkiem




W Dobroniu zatrzymujemy się w markecie, gdzie pani robi mi kanapkę:)




Za drogą główną, za Dobroniem

Pułapki

Ktoś zastawił pułapki w postaci linek - kto i na kogo??


Radek nie wiedział co czyni przekazując mi mapę, udało mi się go zmylić:) (ja też nie wiedziałem co się dzieje).
Kilka razy walnąłem się w nogi o jakieś korzenie. Ał!

Zestaw regeneracyjny (mini)

Spożyty poza drogami publicznymi!

Leśniczy?
Zaraz po odpoczynku nad Wielką wodą jedziemy prawie przełajem do następnego punktu na mapie. Radek trochę głośno się zachowywał ("Jest tu ktoś!?"), i nagle zaświeciło się jasne światło. Bardzo jasne. Myśleliśmy że to samochód, ale poruszało się za wolno i prosto na nas (bez drogi).
Pewnie bocialarka i pierwsze myśli > leśniczy. Nie wiem czemu się przestraszyliśmy, ale nie chcieliśmy się przekonać kto to. Zgasiłem swoją lampkę - konkurencyjna lampa też zgasła. I zaraz zapaliła się bliżej nas. Spanikowaliśmy i pospiesznie udaliśmy się w kierunku odwrotnym. Naprawdę pospiesznie:) Godzina: ok 22.

Woda w butach
Pod koniec robi się chłodnawo, daje się odczuć w kolanach mimo założonych ocieplaczy.
Gdzieś na skraju lasu wpadamy w wodę, buty przeciekły i do domu wracaliśmy z "gąbką" na nogach.
Teraz testuję dawno kupione wodoodporne ochraniacze na stopy:) Działają!

Kwestie techniczne:
* dopisać do przebiegu (znowu brak licznika)
* zimno w palce - kupić długie rękawiczki
* chłodno w stopy (pod koniec) - woda i wiatr
* chłodno w kolana - coś załatwić
* chłodno w szyję...
* testowałem alternatywne mocowanie koszyka na bidon - za pomocą zipów (brak otworów w ramie) - sprawuje się ok.

Trasa

Mapkę robił Radek, mi się nie chciało;p

Trasa: Pabianice -> Hermanów -> Terenin -> Pawlikowice -> szlak zielony -> Staw Jeziorko -> Mogino Duże -> Dobroń Duży -> szlak czarny -> szlak czerwony -> Wielka Woda -> dukt na północ -> Pabianice

Dane wyjazdu:
44.26 km 17.00 km teren
02:37 h 16.92 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:1.0
Podjazdy: m

Tym razem za dnia

Poniedziałek, 28 grudnia 2009 · dodano: 30.12.2009 | Komentarze 0

Przerzutka tylna pracowała w trybie random, w domu rozebrałem i wyczyściłem.
Przednia wymieniona z Deore na LX:D pracowała o wiele lepiej (oprócz najmniejszej zębatki, zapomniałem dolny zakres wyregulować).
Nie wziąłem książeczki PTTK, a tym razem było tyle miejsc na zdobycie pieczątki:/

Na trasie

Gdzieś między Poleszynem a Kolumną

Radek zalicza glebę w lesie próbując zmienić pas.

W Kolumnie zaczyna padać.

Noc
Nie zdążamy dojechać do Pabianic za widoku, w Dobroniu skręcamy do Lasu Karolewskiego



Radek - trochę mi z koła tylnego chlapało:)
Potem jedziemy z Radkiem do mnie do domu, po klucz do kasety, pożyczam mu też oświetlenie bo jak zwykle nie ma:p

Testowanie
Testowałem nowy polar z 4F, wrażenia bardzo dobre, choć momentami było aż za ciepło:) oddychalność na dobrym poziomie, trzymanie ciepła również.
Rękawice 4F - 2 st Celsjusza to chyba maksymalna (komfortowa) temperatura użytkowania. Rękawiczki w pełni wodoszczelne, sprawdzałem też w domu w umywalce:P
Zamiast czegoś na bagażnik użyłem plecaczka (F7 Pro Camel) z bukłakiem, u Radka wlewam gorącą wodę i wrzucam tabletkę musującą. Na początku ciężko to było pić, potem się przyzwyczaiłem: najpierw kilka zimnych pociągnięć, potem ciepło (w środku do samego końca napój był ciepły).

Trasa: Pabianice -> Piątkowisko -> Wola Żytowska -> Żytowice -> Janowice -> Poleszyn -> Łask Kolumna -> Dobroń -> Dobroń Mały -> Las Karolewski -> Terenin -> Pabianice

Dane wyjazdu:
32.00 km 12.00 km teren
02:07 h 15.12 km/h:
Maks. pr.:290.00 km/h
Temperatura:5.0
Podjazdy: 49 m

Świetlnie i rekordowo:)

Piątek, 6 listopada 2009 · dodano: 07.11.2009 | Komentarze 1

Najpierw na miasto załatwić nowe opony, po chwili do serwisu dojeżdża Radek

i jedziemy do mnie do domu, zmienić rower.

Świetlnie
Tym razem biorę 3 lampki - Cateye, 2k i czołówkę, razem z Radkowym dymanem jest świetliście.

Następnie przez pola, gdzie prawie gubię buty:)

Błoto, błoto, błoto

Trach, problemy
Radek ma standardowo problemy techniczne - poszedł zacisk sztycy, jedzie resztę (30 km) z luźnym siodełkiem...

Dojeżdżamy do Hermanowa, potem Standardowo - Wielka Woda







potem



Mogilno Małe, Terenin i Pabianice, ot krótko ale ciekawie


a w Pabianicach, tak od niechcenia ustalamy z Radkiem:

nasz nowy rekord Vmax: 290km/h tak, tak, tyle jechaliśmy :D przynajmniej wg. jego licznika.