Info
Ten blog rowerowy prowadzi miok z miasteczka . Mam przejechane ponad 20000km (15913.58 opisane na bikestats, w tym 2767.60 w terenie) .Jeżdżę ze śmieszną prędkością 17.58 km/h i się wcale nie chwalę.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2014, Lipiec3 - 0
- 2014, Czerwiec3 - 0
- 2013, Sierpień2 - 0
- 2013, Lipiec14 - 0
- 2013, Czerwiec2 - 0
- 2013, Maj3 - 9
- 2012, Sierpień8 - 0
- 2012, Lipiec8 - 0
- 2012, Czerwiec3 - 0
- 2012, Maj7 - 0
- 2012, Kwiecień3 - 0
- 2012, Styczeń2 - 0
- 2011, Wrzesień3 - 0
- 2011, Sierpień15 - 0
- 2011, Lipiec13 - 0
- 2011, Czerwiec17 - 2
- 2011, Maj26 - 0
- 2011, Kwiecień6 - 0
- 2011, Luty4 - 0
- 2010, Listopad3 - 0
- 2010, Październik12 - 0
- 2010, Wrzesień18 - 14
- 2010, Sierpień14 - 7
- 2010, Lipiec20 - 12
- 2010, Czerwiec14 - 12
- 2010, Maj13 - 3
- 2010, Kwiecień15 - 9
- 2010, Marzec4 - 1
- 2010, Luty1 - 3
- 2010, Styczeń1 - 2
- 2009, Grudzień5 - 4
- 2009, Listopad4 - 3
- 2009, Październik3 - 5
- 2009, Wrzesień7 - 4
- 2009, Sierpień14 - 5
- 2009, Lipiec11 - 4
- 2009, Czerwiec12 - 5
- 2009, Maj7 - 2
- 2009, Kwiecień5 - 0
- 2009, Marzec1 - 0
- 2009, Luty1 - 0
- 2009, Styczeń2 - 1
- 2008, Grudzień2 - 0
- 2008, Wrzesień3 - 0
- 2008, Sierpień5 - 1
- 2008, Lipiec5 - 3
- 2008, Czerwiec4 - 1
- 2008, Maj4 - 0
- 2008, Kwiecień2 - 2
- 2007, Grudzień1 - 0
- 2007, Październik1 - 0
- 2007, Wrzesień1 - 0
- 2007, Sierpień4 - 0
- 2007, Lipiec3 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
<100;200>km
Dystans całkowity: | 3332.00 km (w terenie 508.00 km; 15.25%) |
Czas w ruchu: | 170:02 |
Średnia prędkość: | 18.27 km/h |
Maksymalna prędkość: | 85.00 km/h |
Suma podjazdów: | 2457 m |
Suma kalorii: | 20482 kcal |
Liczba aktywności: | 28 |
Średnio na aktywność: | 119.00 km i 6h 32m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
120.20 km
0.00 km teren
07:21 h
16.35 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m
Rower:Mój "składak"
Wilczy Szaniec - W&M (4/5)
Sobota, 27 lipca 2013 · dodano: 06.08.2013 | Komentarze 0
Byłem dumny z zespołu. Mimo błądzenia, późnej pory udało nam się dotrzeć do celu.Do godziny 18.30 zrobiliśmy łącznie 20km, głównie leżeliśmy nad wodą.
Po obiedzie, postawiliśmy cel - dotrzeć do Wilczego Szańca (ok 80km).
Prosto nie było, a najgorszy był odcinek między Giżyckiem a Gierłożem (Wilczy Szaniec). Jechaliśmy tamtędy około 1 w nocy, zimno, jazda we mgle strasznie się dłużyła (godzina, dwie, trzy?).
Godzina 2:30 - dojeżdżamy na miejsce! - na szczęście pole namiotowe jest otwarte całą dobę;)
Kategoria <100;200>km, 2013 WM, Nie sam, Nocne wypady, Z sakwami
Dane wyjazdu:
121.00 km
20.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m
Rower:Mój "składak"
Prawie Augustów - W&M (3/5)
Piątek, 26 lipca 2013 · dodano: 06.08.2013 | Komentarze 0
Trasa miała być wzdłuż kanału Augustowskiego, ale okazała się zbyt piaszczysta dla rowerów z sakwami, wobec tego tylko przejechaliśmy przez 2 tamy. Zresztą nieczynne, bo akurat w trakcie remontu. Więc nici ze stempelka:)Powrót zafundowały mapy Google - tryb rowerowy - znalazło ścieżkę, której nie było na mapie papierowej, skrót między wsiami. 2 godziny przedzierania się przez teren prawdopodobnie nie odwiedzany przez człowieka przez sporo lat.
Kategoria <100;200>km, Nie sam, Z sakwami
Dane wyjazdu:
105.00 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m
Rower:Mój "składak"
Biebrzański Park Narodowy - W&M 2/5)
Czwartek, 25 lipca 2013 · dodano: 06.08.2013 | Komentarze 0
Trasa: Gniła - Knyszyn - Peńskie - Boguszewo - Milewo - Downary - Osowiec Twierdza - Pieniążki - Łękowo - Grajewo - ProstkiKategoria <100;200>km, Nie sam, Z sakwami
Dane wyjazdu:
132.00 km
0.00 km teren
06:30 h
20.31 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m
Rower:Mój "składak"
Jura 4
Piątek, 17 sierpnia 2012 · dodano: 22.08.2012 | Komentarze 0
Kategoria <100;200>km
Dane wyjazdu:
115.00 km
0.00 km teren
05:57 h
19.33 km/h:
Maks. pr.:60.80 km/h
Temperatura:35.0
Podjazdy: m
Rower:Mój "składak"
.... (6/10)
Czwartek, 18 sierpnia 2011 · dodano: 10.09.2011 | Komentarze 0
Dziś nabijam maxa na wyjeździe z Retsag/Vac(?)- 60.8km/h, w górach nie chciałem szaleć, nie z takimi hamulcami (1 v-brake+torpedo):)Narzekam
Głupie nabijanie kilometrów bez celu - jedyne co siedziało w mojej głowie tego dnia. Przynajmniej zrobiło się płasko.
O ile na Słowacji pogodziłem się, że jest mało dróg do wyboru, to przejazd przez Budapeszt największymi ulicami i przeciskanie się przez zakorkowane trasy wkurzyły mnie do granic wytrzymałości.
W południe 35st, jedzie się źle, Radek nie chce się zatrzymać i przeczekać:/ Prawie całą dzisiejszą trasę pokonaliśmy na zakazie jazdy dla rowerów, dziwiłem się bo nikt nie trąbił, nie krzyczał jak u nas.
Przed centrum Budapesztu przeciskamy się przez dziurę w ogrodzeniu i gotujemy na "ognisku" spaghetti.
W ERD zatrzymuję się w warzywaniaku po jabłka, banany i śliwki. Przy okazji zauważyłem zniknięcie jednej rękawiczki:(
Niezbyt ciekawy dzień, dodatkowo zmęczenie daje się we znaki (wstajemy codziennie o 5.30).
Jestem na tyle zmęczony, że odpuszczam mycie. Najniższa temp w nocy: 20st.
Trasa: Retsag - Vac - God - Budapeszt - Erd - Martonvasar
Kategoria <100;200>km, | 2011 SŁOWACJA-WĘGRY, Nie sam, Z sakwami
Dane wyjazdu:
120.00 km
0.00 km teren
06:15 h
19.20 km/h:
Maks. pr.:53.30 km/h
Temperatura:30.0
Podjazdy: m
Rower:Mój "składak"
Węgry (5/10)
Środa, 17 sierpnia 2011 · dodano: 10.09.2011 | Komentarze 0
Dosyć szybko lądujemy na Węgrzech. Gorąco. Cały czas żałuję, że wziąłem tyle żarcia z domu - kiełbaski, batoniki, kaszki itd. Przecież to nie dzikie kraje:).Zakupy w Lidlu, potem wjeżdżamy na pizzę do "najlepszej restauracji w mieście". Przed granicą z Węgrami wymieniamy po 20EUR na forinty. Oj dziwnie się operowało setkami i tysiącami:).
Dodatkowo nikt nie wydawał forinta - dwóch reszty.
Zdjęcie na granicy, dalej dobra droga i znaki ograniczenia prędkości na 1 kilometrze: 70-80-90-100.
Dziwne uczucie, kiedy uświadomiłem sobie że Polska jest już tak "daleko".
Wszystkie sklepy są już zamknięte, nie znamy żadnego słowa po węgiersku. Prędzej dogadalibyśmy się po niemiecku, gdybyśmy umieli:)
Skończył się pierwszy komplet akumulatorków w aparacie, w telefonie bateria za 3,5zł, na wyczerpaniu (wziąłem 3 baterie zamiast ładowarki).
Brakuje jakiejś latarki typowo do namiotu, telefonu szkoda, a rowerowa jest za mocna. Zastanawiam się też nad innym kompletem obuwia na podróże, obecne 1,6kg sandały+buty to trochę za dużo jak na mnie, chociaż jest wygodnie.
W nocy 14st.
Trasa: Rimavska Bana - Slovenske Darmoty - [H] - Balassagyarmat - Dejtar - Retsag
Kategoria <100;200>km, | 2011 SŁOWACJA-WĘGRY, Nie sam, Z sakwami
Dane wyjazdu:
101.80 km
0.00 km teren
05:29 h
18.57 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:28.0
Podjazdy: m
Rower:Mój "składak"
Wyjazd z PL (2/10)
Niedziela, 14 sierpnia 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 0
Rano spisuję ODO z licznika: 1425,6, co okazało się dobrym posunięciem (upadł kilka dni później). Sporo męczących podjazdów.
Zabieranie się w góry z takim bagażem i rowerem wyposażonym w hamulec torpedo plus jeden v-brake, nie było dobrym posunięciem - koło przesuwa się w osi, następstwem czego jest skaczący/spadający łańcuch.
Jazda w takiej konfiguracji jest stresująca, nie mam pewności czy będę mógł wyhamować rower w awaryjnej sytuacji.
Przed Myślenicami spotykamy małżeństwo ze sportowym zacięciem, prowadzą nas lepszą drogą, aby ominąć ruch. Na obiad 17zł schabowy.
Na 60km bierze mnie osłabienie (mroczki itd), za radą Radka zażywam Coca Colę i jest niby lepiej.
Radek wpadł na pomysł, żeby jechać Zakopianką..., kawał podprowadzam rower. Żałuję że nie zjechałem na bok, bo po wewnętrznej stronie była asfaltowa dróżka.
W okolicach Sieniawy znajdujemy fajną górkę, na której szczycie rozbijamy obóz.
Trochę zmartwił mnie facet siedzący w krzakach, ale okazał się pasterzem i zapewnił, że bez problemu możemy tu biwakować. Miejscówka bardzo udana.
Na górze zauważyłem, że pękła spinka. Dobrze że wytrzymała podjazd, bo mogło być niebezpiecznie przy takim ruchu.
Zbliża się noc, rozpalamy kuchenkę na drewno i robi się spaghetti z sosem i kiełbasą (byłoby mądrzej znieść zapas drewna przed rozpaleniem). Myjemy się, ja robię pranie w mini pralce - uciętej butelce 5L, całkiem wygodnie:)
Temperatura 14st, ale wieje chłodny wiatr, ukazała się wada namiotu - za duży przewiew, szczególnie jak za daleko przypnie się tropik.
Trasa: Kryspinów - Kraków - Świątniki Górne - Siepraw - Dobczyce - Kasina Wielka - Mszana Dolna - Rabka Zdrój - Chabówka - Rdzawka - Sieniawa
Kategoria | 2011 SŁOWACJA-WĘGRY, <100;200>km, Nie sam, Z sakwami
Dane wyjazdu:
120.00 km
25.00 km teren
06:37 h
18.14 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m
Rower:Mój "składak"
Arkadia - nieustraszeni
Czwartek, 26 maja 2011 · dodano: 30.05.2011 | Komentarze 0
Spotykamy się pod moim blokiem, małe przepakowanie. Przez Ksawerów, Stawy Stefańskiego i Widzew.Wrąbaliśmy się na teren PKP, akurat była dziura, mandacik jak nic. Jakoś wyłazimy i dojeżdżamy do Gwiaździstego skrzyżowania w Nowosolnej.
Wjeżdżamy na teren Parku Krajobrazowego Wzniesienia Łódzkie, przyjemne góreczki;).
Tempo wycieczkowe! Śniadanie jemy w Janinowie, kupujemy kilo ryżu sypkiego i wody. Dalej będziemy głównie napełniać kranówą.
Smołówki
Smołówki się kończą, przepychamy się przez pole, a Marcinowi przecina się dętka od strony obręczy - zadzior, spiłowany.
Robi się "późno", bo kasy w parku w Arkadii i Nieborowie czynne do 18, a było już po 17.
Cel osiągnięty
W Nieborowie trochę śmiechu ze stawów, ludzi itd, pojedliśmy i do Arkadii.
Arkadia - muszę tam wrócić:), fajny klimat, niestety nie pozwolili nam spać, ale dałoby radę ukryć się w krzakach.
Wszyscy znają Pabianice
Wyjeżdżamy bez stempelka do KOTa (kasa do 18), Łowicz, nietrzeźwa trójka kieruje nas na Maurzyce, jako jedni z nielicznych wiedzieli o pierwszym spawanym moście w Europie. Ładny rynek.
Nocleg
Robi się ciemno, szukamy noclegu, spotykamy rowerzystę (ciekawy łysy typek), stwierdza: "Nieustraszeni, kleszczy się nie boicie?" kiedy pytamy go o miejscówkę jakąś. Nic nie wie, jego dziewczyna też nie za bardzo pomogła.
Po 30min wbijamy na pole i pchamy w stronę drzewek, ze 200m od trasy.
Znieczulamy się, coby zimno nie było.
W nocy podjeżdża jakieś auto, nieciekawa sytuacja, zgasiliśmy wszystkie światełka, obyło się bez problemów, bo nad ranem nikogo nie było.
Najniższa temperatura w nocy: 7.2st, przy śpiworze komf: 14st.
Trasa: Pabianice- Ksawerów - Łódź - Nowosolna - Janinów - Szczecin - Łyżkowice - Wyrzeczko - Stare grudze - Bobrowniki - Nieborów - Arkadia - Łowicz - Maurzyce
Kategoria <100;200>km, Nie sam, Z sakwami, | 2011 ARKADIA
Dane wyjazdu:
170.01 km
21.00 km teren
09:30 h
17.90 km/h:
Maks. pr.:42.60 km/h
Temperatura:
Podjazdy:409 m
Rower:Mój "składak"
W centrum burzy i nowy rekord:), podsumowanie (4/4)
Piątek, 6 sierpnia 2010 · dodano: 14.08.2010 | Komentarze 0
Ostatni dzień wyjazdu w Góry Świętokrzyskie, pora wracać do domu.Rano nawet mój rower był zmęczony
W sklepie po zobaczeniu warzyw czuję że tego właśnie mi brakuje - pomidorka, cebulki... ale nie ma czasu, bo musimy cały czas do przodu
Wyraźnie czuć że wracamy na płaskie, ale zmęczenie poprzednich dni nie odpuszcza, tak samo Radek i Ola (spore zaskoczenie dla mnie, jak jedząc tak mało, można mieć siłę na jazdę i to tylko na DWÓCH przełożeniach szosowych)
Improwizacja
Od początku dnia wiedziałem że muszę się jakoś oderwać. Dobra okazja pojawiła się na obiadkowej przerwie. Robię foto mapy, od Radka dostaję kompas.
Radek z Olą jadą dalej sami, a ja śpię jeszcze trochę i swoim leniwym tempem ruszam przed siebie.
Znowu poczułem wolność i "powrót do korzeni", czyli jazda w takim samym stylu jak zaczynałem przygodę z rowerem -> jedna wielka improwizacja.
Jechałem przed siebie, mniej więcej na północny-zachód, bez używania mapy, która tylko OGRANICZA w wyborze drogi, przynajmniej w skali 1:200k. Pytałem się ludzi o drogę, albo wybierałem tę która bardziej się podoba;p
Wracały też wspomnienia, bardzo pozytywne, z mojej pierwszej wyprawy, również w Góry Świętokrzyskie. Minąłem wiele miejsc przez które wtedy przejeżdżaliśmy.
Burza
Gdzieś za Krzepczowem wybieram drogę za pomocą losowania, wskoczyło kilkanaście kilometrów w terenie.
<object width="425" height="350"><embed src="http://www.youtube.com/v/ZegrCsmP-uM" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Oglądając krajobraz nie dało się przeoczyć nadchodzących ciemnych chmur. Śmiałem się że są daleko i zdążę dojechać do Pabianic.
Kilka sweet-foć i chmury razem z burzą są już nademną. Robi się ciemno, chłodno, zrywa czapkę z głowy.
Przyspieszam do 30km/h i mknę w nadziej że zdążę. Chwilę potem jadę prawie jak pod wodą:) przed sobą ledwo co widzę, skręcam na chwilę na główną drogę i zaraz potem gdzieś w lewo, na Czarny Las (nie wiem co to, ale podobała mi się nazwa).
Pioruny trzaskają obok mnie, dzieli mnie 6-9 sekund od pioruna do grzmotu.
Postanawiam się gdzieś ukryć, ale nie ma gdzie. Na szczęście przypominam sobie co czytałem miesiąc temu:
pioruny lubią samotne obiekty, jeszcze lepiej jak są wysokie:)
Wyłączam telefon, zresztą zamókł, i chowam się na kuckach wśród małych drzewek, po przeciwnej stronie drogi był wysoki las, który powinien mieć pierwszeństwo w oberwaniu. Bałem się:)
Po 20minutach trochę się uspokaja i postanawiam jechać dalej. Podczas zdejmowania kurtki wylewam całą zawartość kaptura na plecy. Brrr.... dużo tego było. Zmieniam koszulkę na długi rękaw.
Kurtka RainCut sprawdziła się akceptowalnie, nie jest to wysoki poziom jak mój Berghaus, ale za tą wagę mogę wybaczyć.
Mokrych spodni nie miałem na co zmienić, żeby docieplić kolana, już sine od zimna zakładam Radkowe nogawki:] Drugi raz się upiekło z jedną parą spodni, ale to chyba głupota i niebezpiecznie.
Trafiam na miejscowość Zwierzyniec, potem przecinam jakąś główną drogę i dalej w las
Telefon zalany, przyciski nie chodzą, a aparat przestaje pracować:(
Na 130km podejmuję decyzję że dobiję do poprzedniego rekordu 164km. Do ostatnich chwil wahałem się czy nie pojechać 200km, ale mokra wkładka, nogi i serducho upominały się do domu.
Sandały
To był mój 5? 6? wyjazd z sakwami tylko w sandałach. Jesienią był może lekki hardcore, ale przynajmniej nie miałem mokrych stóp po deszczu, a w lato super sprawa (ideał napewno nie, bo brak ochrony przed mrówkami/komarami, przy mocniejszym słońcu skóra się nagrzewa)
Podsumowanie
Mimo cięższych warunków niż ostatnia wyprawa, tym razem jechało mi się trochę lepiej. Prawdopodobne przyczyny:
* silniejszy zespół (?)
* prawie normalne żywienie, choć zabrakło warzyw
* wcześniejsze wstawanie -> można obniżyć tempo (tutaj teoretycznie, bo i tak było wysokie)
* trochę lżej się spakowałem
* forma:) ? nieeee
Błędy jakie popełniłem, może jechałoby się lepiej:
* nie wymieniłem opon na slicki
* niskie ciśnienie w oponach, 2,5 BAR zamiast 6
* wziąłem za duże sakwy, nieadekwatnie do tego co wiozłem
* brak kasku -> bariera psychiczna na zjeździe w terenie
Żałuję, że czasy świetności minęły, czyli jak miałem 17-18lat:). Nie było wtedy dla mnie żadnych barier, niewiele się męczyłem.
Radek zaplanował trasę jak dla jakichś robocopów, podołałem ale kosztem bólu i zmęczenia organizmu. Jazda prawie na granicy.
Dla mnie nie było za przyjemnie, z drugiej strony podejrzewam że dla nich czekanie na mnie za podjazdami też.
Tego dnia było lżej, bo nie musiałem już wozić Radka rzeczy i jedzenia:)
Do zapamiętania->lżejsze karimata Multimat Adventure
Parzniewiczki - Bogdanow - Stradzew - Budków - Krzepczów - Zwierzyniec (las) - Dłutów - Ślądkowice - Róża - Pabianice
Kategoria <100;200>km, | 2010 GÓRY ŚWIĘTOKRZYSKIE, Recenzje, Samemu, Nie sam, Z sakwami
Dane wyjazdu:
134.00 km
1.00 km teren
06:47 h
19.75 km/h:
Maks. pr.:50.80 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy:456 m
Rower:Mój "składak"
Kiedy kończy się przyjemność z jazdy (3/4)
Czwartek, 5 sierpnia 2010 · dodano: 13.08.2010 | Komentarze 0
Dopiero dziś przekonaliśmy się w jak małym "lesie" spaliśmy - kilkunastometrowy pas drzew we wsi Bartoszowiny.Na śniadanie jemy "tosty" zrobione na pokrywce podczas gotowania wody.
W pierwszym sklepie kupuję smalec;p czułem że muszę uzupełnić braki z wczoraj i przyda się na dziś.
Zamek Krzyżtopór
Celem dnia są ruiny zamku Krzyżtopór w Ujeździe. Wstęp ulgowy 5zł, a w środku dodatkowo kranik z wodą pitną, niestety nie skorzystałem, co zemściło się pod koniec dnia.
Psy
Przez cały czas dziwiła mnie sprawa psów, były jakby inne, nie gryzły, nie goniły, nie szczekały (no 90%). A mijaliśmy ich sporo.
Wywrotka
Radek wywraca się na prostej drodze:) Dobrze że 'umie upadać' jak to nazwał i nic nie jechało z przeciwka, bo zostałby się placek.
To daje do myślenia, że apteczkę trzeba brać ZAWSZE! Dobrze, że tym razem nie była specjalnie potrzebna, skończyło się na otarciach.
Nawadnianie i odwadnienie
Od pewnego czasu jeżdżę z włączonym samopowtarzającym timerem - ustawionym na 10min, aby kontrolować picie. Niestety mój organizm szybko reaguje na wybryki w równowadze wodnej.
Pod koniec dnia picie się skończyło, zaczęły się nieprzyjemności, znużenie, zmęczenie itp.
Nocleg
Mieliśmy nocować w schronisku, Ola chciała się gdzieś umyć w osłoniętym miejscu, mi i Radkowi wystarczało że mieliśmy wodę i mydło:)
Dojechaliśmy do jakiegoś noclegowiska, ale cena 30zł/osoba nie przemawiała do Radka i prawie chętnie ruszyliśmy w dalszą drogę, by rozbić się koło Wiernej Rzeki.
Musieliśmy zachować ciszę, niedaleko rozpijała się młodzież z koloni.
Mini recenzje
Piasta SRAM S7 - dawała radę, góry wielkie to nie były, ale dla ZDROWEGO człowieka powinna wystarczyć na takich pagórkach.
Torpedo w zastosowaniu turystycznym nie sprawdziło się u mnie - słaba modulacja i operowanie - nie miałem już siły dodatkowo pchać pedałów do tyłu, choć wydaje się to niewymagające!
Cały czas używam tylko przedniego hamulca - Avid SD7, na którego dłuuugo czekałem. Warto było.
Kuchenka na denaturat - brakuje regulacji mocy i możliwości wyłączenia kiedy się chce, np do lekkiego podgrzania.
Lampki Cateye - Japońska robota, nie ma się do czego przyczepić, choć brakowało mi słabszego trybu w przedniej lampce, zdradzała położenie namiotu, który podobno świecił się jak UFO:P Tylna lampka zostawała na noc na dworze, mimo deszczu nic jej nie jest.
Spodnie Accent - Opadają nawet jak ma się lekkie rzeczy, klucze + telefon. Wyraźnie wyblakły, widać po dołączeniu nogawek. Bardzo łatwo się brudzą. Przy pedałowaniu odgłos jak przesypywania ryżu:)
Ręcznik z mikrofibry Jana Niezbędnego - nie sprawdził się w 100%. Owszem ręcznik jest bardzo chłonny i pozwala się całkowicie wytrzeć, ale czas schnięcia jest porównywalny ze zwykłymi ręcznikami (w warunkach polowych) - to ze względu na jego grubość.
Trasa Bartoszowiny -> Malacentów -> Lechów -> Lechówek -> Złota Woda -> Łagów -> Zagościniec -> Piotrów-Kolonia -> Wszachów -> Janczyce -> Stobiec -> Zaldów -> Iwaniska -> Haliszka -> Ujazd -> Haliszka -> Iwaniska -> Wzory -> Skolankowska Wola -> Jastrzębska Wola -> Stara Łagownica -> Stara Zbelutka -> Radostów -> Szumsko -> Szumsko-Kolonia -> Lipiny -> Raków -> Dębno -> Wólka Pokłonna -> Ociesęki -> Niwy -> Daleszyce -> Kranów -> Niestachów -> Suków -> Dyminy -> Kielce -> Sitkówka-Nowiny -> Sitkówka -> Trzcianki -> Wola Murowana -> Bolechowice -> Chęciny -> Korzecko -> Jedlica -> Bocheniec
Kategoria <100;200>km, | 2010 GÓRY ŚWIĘTOKRZYSKIE, Recenzje, Nie sam, Wypadki i awarie, Z sakwami