Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi miok z miasteczka . Mam przejechane ponad 20000km (15913.58 opisane na bikestats, w tym 2767.60 w terenie) .

Jeżdżę ze śmieszną prędkością 17.58 km/h i się wcale nie chwalę.


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy miok.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2010

Dystans całkowity:810.49 km (w terenie 66.00 km; 8.14%)
Czas w ruchu:44:50
Średnia prędkość:18.08 km/h
Maksymalna prędkość:85.00 km/h
Suma podjazdów:2079 m
Suma kalorii:12174 kcal
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:57.89 km i 3h 12m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
54.00 km 0.00 km teren
02:21 h 22.98 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Do domu

Poniedziałek, 30 sierpnia 2010 · dodano: 01.09.2010 | Komentarze 0

Zimno, mam tylko sandały, zakładam skarpety żeby było cieplej.
Miałem jechać z kuzynem, który akurat znalazł się na działce, przygotowałem mu mój rower komunijny (o dziwo sprawny do dziś), szkoda że nie dostał zezwolenia na start:(

Na 30km łapie mnie deszcz, nie odpuszcza już do końca.
Zatrzymuję się w Łasku żeby zabezpieczyć kolana przed wyziębieniem, obwiązuję je reklamówkami:) sprawdziło się dobrze.

Wracam trasą, chciałem jak najszybciej dojechać do domu. 16-18st + chłód i mokre skarpety, bolały stopy od tego.

Kurtka RainCut, jestem zdumiony że za taką cenę chroni tak dobrze:) pod spodem była lekko wilgotna, nie wiem czy od potu czy deszczu, w każdym razie bez tragedii.

Dane wyjazdu:
9.45 km 4.00 km teren
00:47 h 12.06 km/h:
Maks. pr.:21.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Z rodzeństwem

Niedziela, 29 sierpnia 2010 · dodano: 01.09.2010 | Komentarze 0


Siostra intensywnie domagała się "na rower" to ją wziąłem:)



Za Wielką Wsią skręciliśmy w lewo, chciałem trochę dłużej ale zaczęło lać, skrótem obok
wapienników
uciekamy do domu.


(jakieś stare zdjęcie jak jeszcze było ciepło:( )
Kasia mimo że było jej zimno, zadowolona:) i garnie się do pedałowania na swoim rowerku

Kategoria (0;100)km, Nie sam


Dane wyjazdu:
66.80 km 6.00 km teren
04:05 h 16.36 km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy: 80 m

Działka, inaczej

Środa, 25 sierpnia 2010 · dodano: 01.09.2010 | Komentarze 0

Cel: ominąć drogę krajową nr 14 Pabianice - Łask
Przy okazji test nowego kółka - tym razem zaplotłem 36 szprych na 1 krzyż. Z każdym kołem idzie coraz szybciej, wycentrowanie poszło szybciutko.
Znalazłem nowy art na ten temat, kolejne rzeczy się rozjaśniły:) a tu mój - zlepko/podsumowanie.

Na 15 płk Wilków skręcam w uliczkę i dojeżdżam do skraju Lasu Karolewskiego, dostaję się tak do Chechła (aż wstyd przyznać, ale nigdy tu nie byłem, a tak blisko). Jadę na tyłach Korczaka, zaraz potem skręcam przez pole w las i wyjeżdżam w okolicy Dobronia (przecinam główną drogę).
Zawsze intrygowała mnie droga która znajduje się za szkołą, Mikołaj mówił że nic tam nie ma i żeby tam nie jechać. Musiałem spróbować:)

Offroad na składakach

Po kilku km, droga kończy się na ul Wąskiej. Pytam się faceta który przejeżdżał na rowerze, jak dojechać w stronę Łasku, omijając drogę.
Odpowiada że zdradzi mi super-hiper-mega-tajną-drogę-na-skróty :)

Gość poprowadził mnie fajną "trasą", na przełaj, przecinamy uprawy, dostajemy się do rzeczki/kanału.


Facet ma świetną technikę - stosuje rower jak tyczkę - hop i jest na drugim brzegu:) Mi udało się przeskoczyć.
Jakieś krzaki i wyjeżdżamy w Poleszynie, gdzie dziękuję za wspólną jazdę i skrót. Dalej Orpelów, miałem jechać wzdłuż trasy ścieżką, ale skręcam wcześniej na tajemniczo brzmiące "Orpelów-Numerki" :)

Wyjeżdżam w Kolumnie, a z tamtąd do Łasku ścieżką.

Kupuję 15ciastek i kabanosa, pani upewniła się jeszcze czy aby na pewno mi to wystarczy na rower i jazda!
Za Łaskiem ruch już mniejszy, wieje, za Rososzą podłącza się za mnie chłopak żeby w cieniu pojechać:)


Nową drogę zrobili, straszną pustkę też (drzewa), przed Witoldowem

Podsumowując, zmiana trasy fajna, w kole trochę za mocno naciągnąłem kilka szprych, już jest ok. Sandały jeszcze wystarczają, 18st to min komfort.

Dane wyjazdu:
27.00 km 0.00 km teren
01:13 h 22.19 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Łódź

Wtorek, 24 sierpnia 2010 · dodano: 01.09.2010 | Komentarze 0

Nowy czas dojazdu na uczelnię - 28minut:D średnia >26km/h, gdybym jeździł tak codziennie to wychodzi szybciej nawet od samochodu (światła, korki, skróty).
Powrót normalnym tempem.

Kask, kask
Pojechałem w kasku i zauważyłem, że kierowcy chętniej ryzykują... moim życiem. Od razu trąbienie (jadę tak jak zwykle), wyprzedzanie jeszcze bliżej itp. Jak ma się skorupę na łbie od razu inaczej traktują, szkoda że gorzej:/

Dane wyjazdu:
25.00 km 6.00 km teren
02:01 h 12.40 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: 30 m

Rekord pompowania

Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · dodano: 24.08.2010 | Komentarze 0

Zaskoczenie
Po 18 pisze do mnie Piter czy czasem nie wyjdę na rower. Spore zaskoczenie dla mnie:) nie mogłem odmówić. O dziwo był na miejscu spotkania pierwszy ode mnie (tj. nie spóźnił się).

Pompuj, pompuj, pompuj, pompuj
Przez całą drogę pompowałem koło 16-17(?) razy, bo była dziurka której nie chciało mi się łatać. Co kilkanaście minut przerwa, "dmuchanie", jazda aż zaczyna koło pływać na boki.

Pompka, malutka 90g, 7 bar/102 Psi max
W połowie trasy zatrzymujemy się na soczek i jedziemy na "Drogę bez pedałowania™"

Bez...
Bez licznika, bo włożyłem nowo zaplecione koło (1X), zapomniałem magnesu.
Bez lampki tylnej, bo chyba padła całkowicie bateria/elektronika.

Końcówkę, jakieś 3km rower prowadzę, bo nie dało się już nadmuchać, opona ucierpiała, obręcz też się trochę wygięła od jazdy bez powietrza:)



Dane wyjazdu:
12.00 km 7.00 km teren
00:49 h 14.69 km/h:
Maks. pr.:26.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Kompletne lenistwo -> atak natury

Niedziela, 15 sierpnia 2010 · dodano: 15.08.2010 | Komentarze 0

Leniwym tempem, zaraz za domem skręcam na czerwony szlak.

Szczęśliwie nie rezygnuję z jazdy ścieżką leśną, na której co metr są rozwieszone pajęczyny i trafiam w miejsce które odkryłem w zeszłym roku i do dziś nie udało mi się go znaleźć:)
Wystarczyło skręcić w prawo w odpowiednim miejscu;p


Miejsce do biwakowania




One wygrzewały się razem ze mną:)

Poleżałem tak 1,5h na ławce i pojechałem dalej, wyjechałem obok Osady Rybackiej Sereczyn, od razu skręciłem w prawo i znalazłem się koło lewitynu.

Kategoria (0;100)km, Samemu


Dane wyjazdu:
13.24 km 3.00 km teren
00:44 h 18.05 km/h:
Maks. pr.:36.90 km/h
Temperatura:30.0
Podjazdy: m

Malowanie

Piątek, 13 sierpnia 2010 · dodano: 13.08.2010 | Komentarze 0

Dokończyć malowanie domu na działce.
O mało z przyzwyczajenia nie oparłem roweru na świeżo malowanej ścianie:)

Kategoria (0;100)km, Samemu


Dane wyjazdu:
14.00 km 3.00 km teren
00:49 h 17.14 km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Działka

Czwartek, 12 sierpnia 2010 · dodano: 12.08.2010 | Komentarze 0

Licznik z Lidla znowu się wypina sam, tym razem od nierówności w terenie. Muszę jakoś inaczej go przymocować

Rozebrany Clickbox
Rozebrałem clickboxa od SRAM S7 i muszę powiedzieć że zdobywam do niej coraz większe zaufanie:) wydawało mi się że clickbox jest już zepsuty, ale to była wina złej manetki - jeden popychacz wyskoczył z obiegu, bez problemu nastawiłem go na właściwą drogę





Dane wyjazdu:
6.00 km 1.00 km teren
00:19 h 18.95 km/h:
Maks. pr.:27.00 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy: m

Po zdjęcia

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · dodano: 10.08.2010 | Komentarze 0

Rowerem nieźle rzuca bez sakw, taki lekki!
Jadę do Radka zgrać jego zdjęcia i dać moje. Ale się nie da, bo komp mu świruje:P nie chciało mi się wierzyć, aż sam nie zobaczyłem.

Licznik z Lidla dziś zawodzi - czujka w tej samej pozycji co zwykle, ale nie chciał działać, dopiero po kilku szturchańcach.
Na dodatek spadł (licznik) dziś ze 3 razy. Słabe to mocowanie...

Dane wyjazdu:
170.01 km 21.00 km teren
09:30 h 17.90 km/h:
Maks. pr.:42.60 km/h
Temperatura:
Podjazdy:409 m

W centrum burzy i nowy rekord:), podsumowanie (4/4)

Piątek, 6 sierpnia 2010 · dodano: 14.08.2010 | Komentarze 0

Ostatni dzień wyjazdu w Góry Świętokrzyskie, pora wracać do domu.

Rano nawet mój rower był zmęczony

W sklepie po zobaczeniu warzyw czuję że tego właśnie mi brakuje - pomidorka, cebulki... ale nie ma czasu, bo musimy cały czas do przodu
Wyraźnie czuć że wracamy na płaskie, ale zmęczenie poprzednich dni nie odpuszcza, tak samo Radek i Ola (spore zaskoczenie dla mnie, jak jedząc tak mało, można mieć siłę na jazdę i to tylko na DWÓCH przełożeniach szosowych)


Improwizacja
Od początku dnia wiedziałem że muszę się jakoś oderwać. Dobra okazja pojawiła się na obiadkowej przerwie. Robię foto mapy, od Radka dostaję kompas.
Radek z Olą jadą dalej sami, a ja śpię jeszcze trochę i swoim leniwym tempem ruszam przed siebie.

Znowu poczułem wolność i "powrót do korzeni", czyli jazda w takim samym stylu jak zaczynałem przygodę z rowerem -> jedna wielka improwizacja.
Jechałem przed siebie, mniej więcej na północny-zachód, bez używania mapy, która tylko OGRANICZA w wyborze drogi, przynajmniej w skali 1:200k. Pytałem się ludzi o drogę, albo wybierałem tę która bardziej się podoba;p

Wracały też wspomnienia, bardzo pozytywne, z mojej pierwszej wyprawy, również w Góry Świętokrzyskie. Minąłem wiele miejsc przez które wtedy przejeżdżaliśmy.

Burza

Gdzieś za Krzepczowem wybieram drogę za pomocą losowania, wskoczyło kilkanaście kilometrów w terenie.
<object width="425" height="350"><embed src="http://www.youtube.com/v/ZegrCsmP-uM" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="350"></embed></object>
Oglądając krajobraz nie dało się przeoczyć nadchodzących ciemnych chmur. Śmiałem się że są daleko i zdążę dojechać do Pabianic.
Kilka sweet-foć i chmury razem z burzą są już nademną. Robi się ciemno, chłodno, zrywa czapkę z głowy.

Przyspieszam do 30km/h i mknę w nadziej że zdążę. Chwilę potem jadę prawie jak pod wodą:) przed sobą ledwo co widzę, skręcam na chwilę na główną drogę i zaraz potem gdzieś w lewo, na Czarny Las (nie wiem co to, ale podobała mi się nazwa).
Pioruny trzaskają obok mnie, dzieli mnie 6-9 sekund od pioruna do grzmotu.

Postanawiam się gdzieś ukryć, ale nie ma gdzie. Na szczęście przypominam sobie co czytałem miesiąc temu:
pioruny lubią samotne obiekty, jeszcze lepiej jak są wysokie:)

Wyłączam telefon, zresztą zamókł, i chowam się na kuckach wśród małych drzewek, po przeciwnej stronie drogi był wysoki las, który powinien mieć pierwszeństwo w oberwaniu. Bałem się:)

Po 20minutach trochę się uspokaja i postanawiam jechać dalej. Podczas zdejmowania kurtki wylewam całą zawartość kaptura na plecy. Brrr.... dużo tego było. Zmieniam koszulkę na długi rękaw.
Kurtka RainCut sprawdziła się akceptowalnie, nie jest to wysoki poziom jak mój Berghaus, ale za tą wagę mogę wybaczyć.
Mokrych spodni nie miałem na co zmienić, żeby docieplić kolana, już sine od zimna zakładam Radkowe nogawki:] Drugi raz się upiekło z jedną parą spodni, ale to chyba głupota i niebezpiecznie.

Trafiam na miejscowość Zwierzyniec, potem przecinam jakąś główną drogę i dalej w las


Telefon zalany, przyciski nie chodzą, a aparat przestaje pracować:(

Na 130km podejmuję decyzję że dobiję do poprzedniego rekordu 164km. Do ostatnich chwil wahałem się czy nie pojechać 200km, ale mokra wkładka, nogi i serducho upominały się do domu.

Sandały
To był mój 5? 6? wyjazd z sakwami tylko w sandałach. Jesienią był może lekki hardcore, ale przynajmniej nie miałem mokrych stóp po deszczu, a w lato super sprawa (ideał napewno nie, bo brak ochrony przed mrówkami/komarami, przy mocniejszym słońcu skóra się nagrzewa)

Podsumowanie
Mimo cięższych warunków niż ostatnia wyprawa, tym razem jechało mi się trochę lepiej. Prawdopodobne przyczyny:
* silniejszy zespół (?)
* prawie normalne żywienie, choć zabrakło warzyw
* wcześniejsze wstawanie -> można obniżyć tempo (tutaj teoretycznie, bo i tak było wysokie)
* trochę lżej się spakowałem
* forma:) ? nieeee

Błędy jakie popełniłem, może jechałoby się lepiej:
* nie wymieniłem opon na slicki
* niskie ciśnienie w oponach, 2,5 BAR zamiast 6
* wziąłem za duże sakwy, nieadekwatnie do tego co wiozłem
* brak kasku -> bariera psychiczna na zjeździe w terenie

Żałuję, że czasy świetności minęły, czyli jak miałem 17-18lat:). Nie było wtedy dla mnie żadnych barier, niewiele się męczyłem.

Radek zaplanował trasę jak dla jakichś robocopów, podołałem ale kosztem bólu i zmęczenia organizmu. Jazda prawie na granicy.
Dla mnie nie było za przyjemnie, z drugiej strony podejrzewam że dla nich czekanie na mnie za podjazdami też.

Tego dnia było lżej, bo nie musiałem już wozić Radka rzeczy i jedzenia:)
Do zapamiętania->lżejsze karimata Multimat Adventure

Parzniewiczki - Bogdanow - Stradzew - Budków - Krzepczów - Zwierzyniec (las) - Dłutów - Ślądkowice - Róża - Pabianice