Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi miok z miasteczka . Mam przejechane ponad 20000km (15913.58 opisane na bikestats, w tym 2767.60 w terenie) .

Jeżdżę ze śmieszną prędkością 17.58 km/h i się wcale nie chwalę.


baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy miok.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2010

Dystans całkowity:1003.89 km (w terenie 77.00 km; 7.67%)
Czas w ruchu:53:21
Średnia prędkość:18.82 km/h
Maksymalna prędkość:51.00 km/h
Suma kalorii:7156 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:50.19 km i 2h 40m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
18.00 km 0.00 km teren
02:00 h 9.00 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Powrót z wyprawy (7/7)

Sobota, 24 lipca 2010 · dodano: 09.08.2010 | Komentarze 0

O 12 mamy pociąg ze Szczecina.
Dojeżdżamy na stację Szczecin-Dąbie, z 1 przesiadką i żegnamy się, dosyć chłodno, w Pabianicach.
Dużo się sprzeczaliśmy z Mikołajem, on chciał więcej, więcej, szybciej, szybciej, ja na odwrót. Ale cieszę się że wytrzymał ze mną i zdecydował się pojechać:)

Dane wyjazdu:
45.00 km 5.00 km teren
02:24 h 18.75 km/h:
Maks. pr.:36.90 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy: m

Wzdłuż granicy niemiecko-polskiej -> Dzień 6

Piątek, 23 lipca 2010 · dodano: 23.07.2010 | Komentarze 0

Pobudka, o 17


Późno zaczęliśmy, bo po 17 wyszliśmy z namiotu:). Padało i było ponuro.
Kontaktuję się z Misiaczem, żeby wybadać trasę przed nami. Niestety powyżej Szczecina nie ma już żadnych przepraw promowych na drugą stronę, więc decydujemy się podjechać tylko do Szczecina i tam poczekać na kolejny dzień.
W Szczecinie kierowcy przypominają, że jesteśmy już w Polsce, najchętniej by nas zabili na tej drodze, nie umożliwiając zjechania na prawy pas i ścieżkę.
Gdzieś na ścieżce gubię suszącą się skarpetkę:( za słabo zabezpieczyłem.

Kurtka RainCut podczas deszczu trochę denerwowała, bo wszystkie brzegi są niezakończone i podwijają się od wilgoci. Kask wchodzi do kaptura, dzięki czemu nie zsuwa się, bez tego zlatuje przy najsłabszym wietrze.


Śpimy w Szczecinie na polu Campingowym PTTK. Prawie sami Niemcy;p
Wyszło <15zł/za osobę, bo jestem członkiem PTTK, w końcu się przydała:)
Bierzemy super prysznic, wliczony w cenę, jest też miejsce do gotowania (własnego) i jedzenia.
Zmartwiły mnie spodnie Accent Verano, bo wyraźnie wyblakły od słońca!! Widać to jak doczepi się nogawki, że są czarniejsze.

Trasa: Gryfino -> Kamieniec -> Radziszewo -> Szczecin -> Gumienice -> Szczecin -> Dabie

Dane wyjazdu:
95.00 km 14.00 km teren
05:23 h 17.65 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:36.0
Podjazdy: m

Wzdłuż granicy niemiecko-polskiej -> Dzień 5

Czwartek, 22 lipca 2010 · dodano: 22.07.2010 | Komentarze 2

Śniadanko pożywne

w końcu coś czym się najadłem - 2 porcje kaszki + musli


Nasz nocleg w Starych Łysogórkach, mają również pokoje gościnne


Byliśmy w Parku Narodowym Odry. Średnio ciekawie przez długi czas, straszna ścieżka. Tyłek i ręce bolą. Niemcy pomocni i mili, mimo że nie znamy języka pomogli, bo widzieli że sobie nie radzimy:), pokazali którędy jechać, samemu zagadali, głównie w średnim wieku, zresztą tylko takich spotykaliśmy.

Końcówka za to była fajna.

Zauważyłem, że w Niemczech dużo więcej osób jeździ na przerzutkach planetarnych, również turystów. Nie dziwię im się, mi jest wygodnie na planetce:)

W Biedronce kupujemy wodę gazowaną, bo nie było całego baniaka i przelewamy do mojego umęczonego. Pęka butla 5L z wodą na wyjeździe z miasta, udało się trochę uratować.

Jeść się nie dało bo miliony komarów wieczorem dawało koncert. Śpimy w lesie za Gryfinem.
Doszedłem do połowy żelu do kąpieli, opakowanie 35ml:).

Trasa: Stare Łysogórki -> Osinów Dolny -> Hohensaaten -> Lunow -> Schwedt-Gartz -> Gryfino -> Jezioro Weltyńskie

Dane wyjazdu:
102.00 km 8.00 km teren
06:05 h 16.77 km/h:
Maks. pr.:40.90 km/h
Temperatura:32.0
Podjazdy: m

Wzdłuż granicy niemiecko-polskiej -> Dzień 4

Środa, 21 lipca 2010 · dodano: 22.07.2010 | Komentarze 0

Upał!!
Brakuje nam dobrych map. Kupiłem 2 w Niemczech, ale są drogie i słabe. Mają tam super ścieżki, gładkie i wszędzie prowadzą. Jazda nimi to przyjemność. Dzisiaj całość trasy w Polsce. Od razu w oczy rzucają się ładniejsze dziewczyny.


Rano budzi nas kombajn ruszający w pole.
Cały dzień spędzamy w Polsce. Końcówka dnia dramatyczna (poszukiwania sklepu i noclegu).


Fort Żabice




Ruiny zamku Joanitów w Słońsku

Park Narodowy Ujście Warty


Jechaliśmy przez PN, ale kładka nagle się kończy.
W siedzibie PN biorę stempelek na odznakę KOT i korzystam z łazienki - pierwszy raz widzę się w lusterku od 4dni, dziwnie się bez tego czułem;p

W Kostrzynie książeczka PTTK zostaje podbita w Bramie Berlińskiej. Dostaję mapę od fajnej dziewczyny.

Końcówka dnia
Zostaliśmy zmyleni przez mieszkańców, że jest jakieś przejście na skróty do kolejnej miejscowości. Straciliśmy przez to ponad półtorej godziny!
"Tutaj taka dobra leśna droga jest" - ta dobra leśna droga okazała się prawie tak piaszczysta jak na plaży. Nie dało się jechać, byliśmy bardzo wkurzeni z Mikołajem. Co chwila spadała butla z wodą na noc i ranek.

Zmęczeni i zdesperowani postanawiamy przeprawić się przez pole, szło się nieprzyjemnie, bo było zalane, bagniste, pełno muszek. Mikołaj poszedł na zwiady, ale pole było poprzecinane rzeczkami, więc musieliśmy się wracać!

Haha! Morale+
Mikołaj znajduje scyzoryk w błocie, Victorinox jak się okazało i daje mi go, bo ma już swój:) podniosło to moje morale i miałem jeszcze siłę żeby jechać.

Po zaciągnięciu języka w leśniczówce, dowiadujemy się jak jechać normalną drogą. Goni nas noc i wizja głodu:/

Końcówka dramatyczna, bo szukamy sklepu, a we wsiach nigdzie nie było. Mikołaj uparł się na camping, bo chciał się "normalnie" umyć. We wsi trafiamy na właściwą osobę we właściwym czasie i każe powołać się na swoje nazwisko (Głowacki), tak więc we wsi docelowej dostajemy nocleg za free;p


Brain-failure
Zaczyna się brain-failure, z tego co zaobserwowałem zarówno u mnie i u Mikołaja - powtarzamy te same sformuowania po kilkaset razy dziennie (typu 'po prostu ...').

Trasa: Gorzyca -> Fort Żabice -> Czarnów Śląsk (zamek joanitów) -> Kostrzyn -> Szumiłowo -> Namyślin -> Kłosów (zgubieni) -> Czelin -> Gozdowice -> Stare Łysogórki

Dane wyjazdu:
113.00 km 6.00 km teren
05:54 h 19.15 km/h:
Maks. pr.:46.00 km/h
Temperatura:35.0
Podjazdy: m

Wzdłuż granicy niemiecko-polskiej -> Dzień 3

Wtorek, 20 lipca 2010 · dodano: 22.07.2010 | Komentarze 0


Celem dnia trzeciego był Frankfurt nad Odrą. Pogoda dopisała, gorąco, 35st(?).

Stopka;p, wałem wzdłuż Odry

Dobrze się jechało, można się skupić na otoczeniu, a nie patrzeniu pod koła jak u nas.
Mikołaj traci stopkę, znowu mu coś odbiło - postanowił się wdrapać na słup graniczny podpierając się rowerem obciążonym sakwami - stopka złożyła się jak scyzoryk, ale nie w tą stronę co trzeba;p




Frankfurt - fotos machen?
Droga do Frankfurta to długi, 6% zjazd (jadąc z południa). Jadę z baniakiem wody na bagażniku, żeby nie spowodować tragedii musiałem ograniczać prędkość.
We Frankfurcie udaję się do informacji turystycznej, ale pani poleciła mi wziąć stempelek do KOTa z kościoła Mariackiego.


Kościół warto zobaczyć, jest już wyjęty z obiegu. Na stojaku jest jakaś tabliczka informacyjna o robieniu zdjęć, ale nic z niej nie zrozumiałem.
Pan z informacji nic, a nic po angielsku, mimo że nie był stary:), ale na moje pytanie 'fotos machen?' (tylko tyle pamiętałem w tej chwili) coś pogadał, pogadał i chyba pozwolił:)

Z Frankfurtu wjeżdżamy do Słubic, na zakupy do Biedronki. Następnie szukamy noclegu i ryzykujemy jadąc jak najdalej na północ, aż znajdzie się coś odpowiedniego.


Tym razem wzdłuż Odry po naszej stronie, początek jest dobry, kostka, potem zaczyna się zwykła droga terenowa. Straszna. Nierówna. Męcząca. 5-6km katorgi w terenie.
Rozbijamy się za Górzycą na polu. "Kąpiel" w 1L wody, szybka kolacja i spanie. Noc ciepła, śpimy w samych majtkach.
Trasa: Guben -> Neuzelle -> Eisenhüttenstadt -> Lossow -> Frankfurt nad Odrą -> Słubice -> Gorzyca

Dane wyjazdu:
104.00 km 20.00 km teren
05:36 h 18.57 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Wzdłuż granicy niemiecko-polskiej -> Dzień 2

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · dodano: 19.07.2010 | Komentarze 2

Dzień 2

Udało się przespać w Niemczech na dziko, w nocy przeszkadzały jakieś ryki, ale lepsze to niż mandat.
Dzień zaczynam w kurtke RainCut - trochę chroniła przed chłodem. Okazuje się że mamy z Mikołajem po kleszczu.
Bogaci w nowe doświadczenia (zakupy->zapasy) rano pędzimy do najbliższej wsi do sklepu.

Po niemiecku pamiętałem tylko mineralwasser i dostałem, zapałki musiałem pani narysować na kartce:)
Zdziwiło nas, że nie mają wody nie gazowanej, albo słabo szukałem (kilka sklepów).


Przerwa na herbatkę
Zamiast kubka stosowałem menażkę - dało się wyżyć, choć nie komfortowo, czasem przydałoby się odłożyć trochę wody.
Mikołaj kupił specjalnie na wyjazd kuchenkę na gaz, mieliśmy spory problem z pierwszym zamocowaniem butli;p, warto to przećwiczyć wcześniej.

Atrakcje dnia drugiego: Park Mużakowski, zdziwienie, wrażenia

Za WeiBwasser jedziemy nad Bad Braunsteich, przejechać przez kładkę. Zadziwia nas widok pani sprzątającej kupę po psie (naprawdę zadziwia).

Potem Bad Muskau i Park Mużakowski, wpisany na listę Unesco.
Robi wrażenie, szczególnie różnica między wysokością na jakiej jest ścieżka, a wysokością okolicy. Było warto zajrzeć.


Zjazd na sankach zakończyłby się kalectwem lub śmiercią. Po wjechaniu na samą górę zjeżdżamy w poszukiwaniu Starego Zamku, nie weszliśmy do środka, Mikołaj chciał jechać dalej (wkurza):/

Zaraz po wjechaniu do Polski, kierujemy się do biedronki po "obiad" - zupki chińskie i jakieś żarło na resztę trasy.
Tu ważne doświadczenie - wozić jedzenie także na kolejny dzień (śniadanie, obiad, kolacja) - na wypadek niedzieli, święta, czy braku sklepu.
Kupiłem też 5L baniak wody, na dwie osoby starczył do nocy, także na mycie.

Nocleg i mycie
Rozbijamy się na skraju lasu, kilometr od drogi, ale przy ścieżce - kolejny błąd. Za niedługi czas przejeżdża obok nas auto, z którego wychyla się leśniczy.
Opieprz jak nic, myślę. A on tylko powiedział żebyśmy nie szli w stronę lasu, bo urządzają dziś polowanie. Poczuliśmy się trochę bezpieczniej;p (że to leśniczy, a nie jakaś dzicz).

Mając wodę, wypadałoby się umyć. Komary chyba strasznie lubią spocone ciało, po rozebraniu się były ich miliony:), nie dało się uciec, mycie to połączenie tańca z energicznymi wymachami rękami.
Jedzenie na szybko, bo nie mieliśmy nic na komary, zresztą nie lubię tych środków.


Trasa: Niesky -> Weißwasser -> Bad Muskau -> Park Muzakowski -> Leknica -> Nowe Czaple -> Niewica -> Krolow -> Trzebiel -> Brody -> Jasienica

Dane wyjazdu:
51.00 km 5.00 km teren
03:12 h 15.94 km/h:
Maks. pr.:41.30 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy: m

Wzdłuż granicy niemiecko-polskiej -> Dzień 1

Niedziela, 18 lipca 2010 · dodano: 18.07.2010 | Komentarze 1

Dzień 1 - niedziela
Rano
Krótka rozgrzewka i kończę pakowanie.

Na start
Pociąg o 8 rano z Pabianic, około 50zł z rowerami do Zgorzelca.

Mikołajowi coś odbija i zachowuje się jak małpka:)


Przesiadka we Wrocławiu, niestety do niemieckiego pociągu - niby luksus, ładnie, fajnie, ale mało miejsca, ledwo weszliśmy z rowerami.
W środku jak w nowych tramwajach, automaty do wydawania biletów, kibelek na środku wagonu, między siedzeniami (zakryty):).


Wysiadamy w Zgorzelcu, wieje. Robimy zakupy w Biedronce, która okaże się naszym żywicielem przez najbliższy tydzień.
Mikołaj wymiania jeszcze złotówki na euro.

W Niemczech
Po przekroczeniu granicy kręcimy się trochę po mieście - nie mamy żadnej mapy Gorlitz, nie wiemy w którą stronę jechać, z pomocą kompasu jedziemy na północ.


Trafiamy na starówkę, gdzie kupuję mapę, jak się okazało przeciętną za 7EURO :/.


Z mapą kierujemy się w stronę Niesky, szukamy ścieżki i ku naszemu zaskoczeniu wiodła ona nawet przez pole, bardzo dobrej jakości ścieżka przez pole!

Gubimy się w mapie, na której są zaznaczone TYLKO ścieżki rowerowe (jest ich tak dużo), więc nie można się zorientować względem zwykłych dróg (które często były również rowerowymi). Po drodze mijają nas rodacy, ale nie zdążyłem ich zatrzymać, za to od kolejnego rowerzysty uzyskuję info gdzie jesteśmy i gdzie jechać.
Pierwszy raz w życiu używam angielskiego werbalnie do własnych celów:), czyli nie do odpowiedzi w szkole.

Głupota. Nasza.
Po południu dochodzimy do wniosku, że fajnie byłoby coś zjeść. Ale nie, nie może być tak prosto - Mikołaj wziął kuchenkę, ale nie zapałki. Na początku było to śmieszne.
Kiedy okazało się że sklepy w Niemczech są pozamykane po południu (albo cały dzień) w niedzielę, a my nie możemy dostać NIC do jedzenia, picia, odpalenia gazu, robi się smutno.
Od popołudnia nie jedliśmy nic, picia też niewiele.
Sklepów mieli tam niewiele, u nas na każdym kroku można coś spotkać - tam zero, lub jeden na wioskę, w mieście lepiej, ale bez cudów.
Zaczynają mnie łapać skurcze w stopach - nie wiem od czego, nie było to przyjemne.

Nocleg
Wygłodniali, w parszywych nastrojach włóczymy się do przodu, w stronę Niesky. Po drodze żadnego otwartego sklepu, zero nadziei.
Młodzież mówi średnio po angielsku, przeplatanką niemiecko-angielską, dowiedziałem się tyle, że jest otwarty bar, gdzie mogę kupić kebab. Ekstra.
Wjeżdżamy do lasu, żeby się przespać.
W czasie rozbijania namiotu przychodzi sms od Radka: "[..] nie nocujcie na dziko na terenie Niemiec, bo surowo przestrzegaja przepisow i latwo mozna dostac wysoki mandat.". Super:)
Wjechaliśmy w głąb lasu, ale noc nie była przyjemna, cały czas czekałem aż do namiotu zapuka odpowiednia służba, żeby nas ukarać.
Najniższa temperatura w nocy: 16stopni w namiocie, na zewnątrz 3 stopnie mniej. Chłodno, bo wilgotno, obawiałem się czy nie wziąłem za mało:)






Trasa: Pabianice - (PKP) - Zgorzelec - Gorlitz - Schopstal - Konigshain - Wiesa - Jankendorf - Odernitz - Niesky - Stannewisch

Dane wyjazdu:
3.47 km 0.00 km teren
00:10 h 20.82 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Nie mogłem się powstrzymać, czyli start

Niedziela, 18 lipca 2010 · dodano: 18.07.2010 | Komentarze 2

Budzę się o 5:30. W nocy była burza, a teraz ładnie pada.
Nie mogłem się powstrzymać, żeby sprawdzić kurtałkę RainCut.
Po założeniu w 32*C jest efekt sauny, ale w 20*C było dobrze.


Po 10 minutach jazdy kurtka nie przemiękła, krople zostawały się na powierzchni. Oddychalność na bardzo wysokim poziomie:), może za bardzo przewiewna, byłem zaskoczony pozytywnie (przynajmniej w ciągu tych 10minut).
Minusem jest kaptur, bez żadnego ściągacza, na rowerze spada z głowy od razu.
Dobrze widoczny kolor wybrałem:)

Spodnie Rogelli Houston po impregnacji trochę odżyły - nie puszczają już od razu wody.

A sandały są the best na taką pogodę!!
O 8:10 odjazd pociągu.

Dane wyjazdu:
32.42 km 0.00 km teren
01:34 h 20.69 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:36.0
Podjazdy: m

Sklep i przygotowanie na jutro, 3393gram na 7dni:)

Sobota, 17 lipca 2010 · dodano: 17.07.2010 | Komentarze 0

Z Radkiem do Decathlona, ostatnie zakupy przed wyjazdem zaplanowanym na szybko, wzdłuż granicy Niemcko-Polskiej (na nic ambitniejszego nie mieliśmy czasu), większość po stronie sąsiadów.

Wymieniam kurtkę Rain Cut na mniejszy rozmiar, waga XL/XXL/XXXL - 170g, a M/L - 152g. Kupuję też Mikołajowi karimatę.

Potem do Radka po poradnik turystyczny i makaron z Biedrony, coby głoda pokonać.

Pakowanie - lajtowanie
Wieczorem pakowanie na jutrzejszą wyprawę:), w ramach daleko posuniętego ultra-lajtowania sprzętu
biorę:
* ścierkę z mikrofibry (Jan Niezbędny) zamiast ręcznika
* Spork - zamiast łyżki i widelca
* małą menażkę - zamiast dużej, oraz zamiast kubka
* kurtkę Quechua Rain Cut - zamiast Berghausa
* karimatę lżejszą
* skarpetę zamiast futerału na aparat
* jedną parę spodni, rozpinanych, zamiast dwóch oddzielnych kompletów
* tylko 3 koszulki, cienkie (2 krótki rękaw, 1 długi)
* pastę i żel do mycia w malutkich, 30ml opakowaniach

Rezygnuję z:
* kubka do picia
* noża (Mikołaj bierze)
* dodatkowych narzędzi
* namiotu (Mikołaj:)

Zakupiłem zapas izotoników, 2 gotowe Oshee, oraz tabletki Litorsalu na resztę dni.

:(
Żałuję że nie doszedł nowy śpiwór z Eksplo, który musiałem wysłać do poprawki, bo był za krótki na mój wzrost:(. 400g lżejszy od FN, mniejszy po skompresowaniu i zakres temperatur idealny na tegoroczne lato - 6-18st.

Jutrzejsza trasa
Zgorzelec/Gorlitz
WeiBwasser (kładka przez jeziorko Bad Braunsteich)
Bad Moskau (park Mużakowski UNESCO + Zamek)
Neustadt (przejście graniczne)
Nowe Czaple
Czaple
Niwica
Niewuszyca
Jänschwalde (obok odkrywkowa kopalnia węgla)
Frankfurt (nad Odrą, Eurobussiness)
Kostrzyn (nad Odrą, PIT-brama Berlińska, ruiny miasta, Park Narodowy Ujście Warty)
Słońsk (ruiny zamku Joanitów)
Angermunde (Związek Miast Zabytkowych, rezerwat przyrody)
Schwedt/Oder (Park Narodowy Odry) - Dobieszczyn - Zalew Szczeciński


Konto na BS daję Radkowi w opiekę, żeby pododawał wpisy za mnie:)


-- edit 23:15
już spakowany, ale chyba przesadziłem:p wszystkie rzeczy prócz karimaty zmieściły się do jednej sakwy Crosso 30L, razem ze śpiworem;p
po zważeniu wyszło wszystko: 3393g !! :D
ubrania zapasowe: 440g
dokumenty, kasa, kompas: 106g
aparat + futerał: 237g
poduszka dmuchana (40g), a w niej: kurtka+apteczka+krem+dętka: 679g
jedzenie (menażka, konserwy, spork): 747g
śpiwór: 1089g ;(
narzędzia: 253g
higiena (ręcznik, mydło, szczoteczka, pasta, papier, chusteczki): 224g
karimata: 248g
pompka+ statyw: 115g

no, dobra, małe oszustwo, bo nie wliczyłem ubrań i butów na sobie i wagi sakw. Ale i tak nieźle;p

Dane wyjazdu:
8.00 km 0.00 km teren
00:23 h 20.87 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Wyprawa - fail, zakupy

Środa, 14 lipca 2010 · dodano: 16.07.2010 | Komentarze 2

DZIEŃ przed wyprawą dookoła bałtyku przychodzi sms, że osoba z którą miałem jechać rezygnuje... ręce opadają. Miesiące przygotowań, kupa wydanej forsy.
Nie wiedziałem co z sobą zrobić, taki wku*wiony byłem.
Przekonałem się, że rower, czy sprzęt nie są tak ważne jak ZESPÓŁ! Odpadły 3 osoby już wcześniej. Szkoda, jakby jakaś zewnętrzna siła działała, bylebym nie pojechał:(

Szybko piszę sms do Mikołaja, czy nie wybierze się na kilka dni na rower, bo zwariuję. Zgodził się:)

Kupuję nową kurtkę z Decathlona - Quechua Raint Cut, 170g wagi w rozm XL/XXL/XXXL (ten sam rozmiar, tylko przycina się do właściwego, niestety M/L za krótkie rękawy miał w pozycji rowerowej).
Doszedłem do wniosku, że latem jak będzie padać i założę kurtkę, nawet w lepszej się zapocę, więc może warto wziąć coś lżejszego?

Zlepki do recenzji:
Spodnie Verano - podczas pedałowania siateczka trze i odgłos przesypywania ryżu:)
Czapka M100 Decathlon - ok, przewiewna
Sandały Columbia - drugi rok użytkuję, szybko schną, wygodne, zajebiste po prostu.

Kategoria Recenzje, Z sakwami